Doceniam Capture One, ale wolę pracować w Lightroomie

Brzmi jak herezja w świecie komercyjnej fotografii, bowiem Capture One (C1) stawia się często za wzór wywoływarki Rawów! W ubiegłym roku w ramach walki z rutyną oraz odświeżenia spojrzenia na własny przepływ pracy postanowiłem porzucić na pewien czas wywoływanie Rawów w Lightroomie – szczególnie w przypadku fotografii wizerunkowej, portretowej. Gdy zaczynałem korzystać z programu Capture One, zrodziła się we mnie idea, aby w ogóle przestać używać programu Lightroom do wywoływania Rawów. Czy się udało, to już zapewne zdradza tytuł. To doświadczenie spowodowało, że chce podzielić się moimi obserwacjami właśnie w tym wpisie na blogu.

Uważa się, że cały profesjonalny świat fotografii wizerunkowej wywołuje Rawy właśnie w oprogramowaniu od firmy Phase One. Ma to mniej więcej tyle sensu, co twierdzenie, że wszyscy profesjonaliści używają komputerów Apple do obróbki. Tak jest w teorii, a dodatkowo fajnie wygląda to na Instastory z backstage sesji fotograficznych.

Tak, przyznaję:
zafascynowałem się Capture One w wersji 20 i 21.

Wróciłem do Capture One po kilku latach przerwy. Zakończyłem kontakt z programem jeszcze na wersji 7. Póżniej wywoływałem Rawy już tylko w oprogramowaniu Lightroom oraz sporadycznie DxO PhotoLab. Dopiero w 2020 roku znów zainteresowałem się Capture One.
Muszę się zgodzić, że Capture One to kawał porządnego softu. Jest dobrze zoptymalizowany, energooszczędny i szybki – szczególnie w porównaniu do Lightrooma.
Np. Używając Capture One i jego funkcji tetheringu zdecydowanie dłużej mogę używać swojego Macbooka Pro do podglądu zdjęć podczas sesji bez podpinania go do gniazdka elektrycznego. Gdybym do tego samego celu użył Lightrooma, zapewne po połowie czasu już bym miał wyczerpaną baterię. Niemniej nie do końca mogę to potwierdzić w praktyce. Korzystam bowiem z aparatów Sony i nie ma możliwości skorzystania z tej opcji – Lightroom nie przewiduje tego typu usługi dla takich aparatów. 
Pozostaje mi tethering przy pomocy oprogramowania Remote z pakietu Sony Imaging Edge Desktop lub skorzystania właśnie z aplikacji Capture One.
Pozostając jeszcze przy opcji tetheringu na uznanie zasługuje opcja (Capture One Pilot), dzieki której podczas sesji mamy możliwość przesłania przez WIFI podglądu zdjęć z sesji na iPada. Dzięki temu zespół lub klient ma szansę oceniania danych zdjęć i to wszystko w czasie rzeczywistym!!! Biorąc pod uwagę te kwestie oraz bezproblemową pracę tego programu w tetheringu oceniam go jako wzorcowy.

A co z jakością zdjęć?

Praca w Lightroomie i Capture One bardzo się różni. Mają zupełnie inny silnik wywoływania Rawów, inny sposób działania. A to też narzuca odmienny przepływ pracy. Osoba, która postanowiła przejść z Lightrooma do Capture One, może bardzo szybko się zniechęcić. Ma się bowiem wrażenie, że kompletnie inne suwaki są odpowiedzialne za dany efekt przy wywoływaniu Rawów, a nazewnictwo jest całkiem podobne, co bywa mylące.  Mimo to muszę przyznać, że dużo szybciej osiąga się piękny efekt w wywoływaniu Rawów właśnie w C1. Lightroom ze swoimi natywnymi profilami, jak Adobe Standard itp., powoduje, że wpierw należy je zrozumieć lub po prostu zastąpić je innymi (najlepiej stworzonymi własnoręcznie) aby osiągnąć zadowalające efekty. Stąd może takie jest ogólne przekonanie, że jeśli: profesjonalizm, piękno, wysoka jakość techniczna, to tylko Capture One.
Nie do końca jednak się z tym zgadzam. Moim zdaniem biorąc pod uwagę jakość końcowego obrazka, to oba programy dają bardzo podobne efekty. Przynajmniej takie jest moje doświadczenie z obróbki surowych zdjęć z aparatu Sony, tj. modelu A7RIII. Nawet korzystając z natywnych profili, jestem w stanie w Lr dostosować wygląd Rawa do wyglądu zdjęcia jakie wywołałem w Capture One. Dodatkowo detal, jego wygląd, faktura, czystość – po powiększeniu bardziej odpowiadają mi te z programu Lightroom.

Przygotowałem poniżej zrzut ekranu z programów do ściągnięcia w natywnej rozdzielczości UHD monitora BenQ SW321C gdzie można sprawdzić ogólny wygląd oraz detal jaki generują oba programy na tym samym zdjęciu. Zrzuty pokazują obrazek głównie w 200% powiększeniu okna programu, aby lepiej zobaczyć jakość detalu. Ciekawostką jest, że zrzuty w systemie MacOS wyświetlane na monitorze UHD zapisywane są w rozdzielczości 6720×3780 px.
Link do katalogu zdjęć: Capture One vs Lightroom Classic.
Wywoływałem ten plik aby szybko dopasować ogólny wygląd, a priorytetem był kolor oraz jasność skóry modelki Anastasii. Zdaję sobie sprawę, że można było wykonać dokładniejsze dopasowanie, ale w tym przypadku liczyła się szybkość z jaką można to osiągnąć.

Z chęcią poznam Twoje zdanie na temat doświadczeń z obróbką zdjęć w tych programach – napisz.

Oba programy są na tyle odmienne, że każdy z nich ma to coś, co może stawiać go na piedestale:
Capture One ma najlepszy system panowania nad kolorem zdjęć, jest szybki, bezproblemowy i ma najlepszy tethering. Niemniej jest to tylko program do wywoływania Rawów.
Natomiast Lightroom to kombajn, który poza podstawową funkcją w postaci wywoływarki plików RAW, potrafi zarządzać całą kolekcją zdjęć oraz posiada dodatkowe funkcjonalności jak druk, tworzenie prezentacji ze zdjęć. Bardzo pomaga fakt, że natywnie współpracuje programem Photoshop.
Oba te programy są warte poznania oraz nauczenia się ich stosowania w praktyce. Szczególnie, że Twoje potrzeby jakie stawiasz przed podobnym oprogramowaniem, mogą być zupełnie odmienne od moich.

Jest jeszcze COŚ – niewątpliwie bardzo istotną dla mnie cechą programu Lightroom jest nie tylko lepsze tworzenie i używanie ustawień wywoływania surowych plików, tj. presetów, ale też tworzenie i modyfikowanie profili wstępnego wywoływania plików RAW (.dcp)! Dzięki temu mogę bardzo indywidualnie i elastycznie podejść do wywoływania własnych zdjęć.