Wielkim plusem aparatów, tzw. bezlusterkowców, jest możliwość podpięcia wszystkich obiektywów świata (no, prawie wszystkich), jeśli tylko posiadamy odpowiednie adaptery. Jest to możliwe m.in. dzięki pozbyciu się komory lustra, czyli skróceniu odległości między tylną soczewką w obiektywie, a płaszczyzną matrycy aparatu fotograficznego.
Niestety większość takich adapterów to konstrukcje pozbawione wszelkich elementów elektronicznych, co powoduje, że jedynym ich zadaniem jest przywrócenie tej skróconej odległości, by można było prawidłowo podpiąć obiektyw z lustrzanki (taki paradoks).
Minusem takiego rozwiązania jest to, że wszystkie informacje jakie aparat może otrzymać z procesora obiektywu nie są dostępne.
Nawet nie chodzi tutaj o system automatycznego nastawiania ostrości, ale o informacje typu: ogniskowa obiektywu, użyta wartość przysłony oraz inne, które są zapisywane w metadanych naszego zdjęcia. Można bez tego żyć, ale praktycznie jest to element dość utrudniający codzienne życie fotografa.
Na szczęście wraz z popularyzacją bezlusterkowców, pojawiły się na rynku adaptery, które posiadają elementy elektroniczne, przekazujące takie informacje do samego aparatu.
Taki dodatek spowodował jednak znaczne podwyższenie ceny konstrukcji. Kręcę nosem, bo dalej mamy czysto manualny adapter, przy którym w dalszym ciągu nie użyjemy najważniejszych funkcji naszego obiektywu, z autofokusem na czele.
I tutaj dochodzimy do sedna – po co mamy to robić? Przecież możemy zakupić obiektywy systemowe, które mają wszystko, co potrzeba. Zgadzam się z tym, ale w przypadku, kiedy aparat, jak np. mój Sony A6300, służy jako dodatkowe body i aparat wycieczkowy, chcę mieć możliwość korzystania z obiektywów, które już posiadam z innego systemu. Szczególnie, że przez lata nagromadziłem trochę szkieł.
Natomiast w przypadku przechodzenia na nowy system, zakup nowego sprzętu i dedykowanych obiektywów to równowartość kilkudziesięciu tysięcy złotych…
Można, ale da się również to „przechodzenie” rozłożyć na dłuższy okres i mieć możliwość używania starych obiektywów. Ale czy na pewno? 😉
Powiem to otwarcie: “Chcę używać autofokusa”
Na moje „nieszczęście” jestem od lat użytkownikiem systemu Nikon. Nieszczęście trochę z przymrużeniem oka, jednak z uwagi na wsteczną kompatybilność mocowania w Nikon F, nie jest podobno łatwo zbudować taki instrument (adapter), który przenosi obsługę autofokusa.
Fotografowie używający Canona, mają zdecydowanie łatwiej. Firma Sigma posiada adapter (konwerter) o symbolu MC-11, który umożliwia używanie obiektywów AF z mocowaniem Canon i Sigma.
Adapter Commlite CM-ENF-E1 PRO
Dla nikoniarzy przez długi czas próżno było szukać tego typu adapterów. W końcu pojawił się adapter marki Commlite przeznaczony do aparatów z mocowaniem Sony E. Chcąc go zakupić, śledziłem dość dokładnie opinie użytkowników oraz testy. No cóż, były one, jakby to powiedzieć, raczej „średnie”. Commlite o symbolu CM-ENF-E(1) ma opinie dość kapryśnego. Jedni mówią, że można go używać, drudzy, by dać sobie z nim spokój. Z roku na rok sytuację poprawiało ulepszanie wewnętrznego oprogramowania adapteru.
Kilka miesięcy temu pojawiła się informacja o wypuszczeniu nowej wersji adaptera, z dopiskiem PRO, nowym oprogramowaniem oraz lekko zmienioną budową
Pomimo upływu kilku miesięcy od premiery, próżno szukać tych adapterów w polskich sklepach. Dalej na półkach zalegają stare wersje. Dlatego zdecydowałem się na zakup w sklepie internetowym na Dalekim Wschodzie.
Sama transakcja przebiegła bez problemu i już po kilku dniach kurier zapukał z paczką. Co do ceny, to nawet po uiszczeniu opłat celnych, sam adapter wyszedł trochę taniej niż stara wersja, którą można kupić w naszych sklepach.
Samo wykonanie adaptera jest bardzo solidne. Dobre materiały, trochę chromu. Całość robi bardzo dobre wrażenie.
Czy działa?
Zdecydowanie tak. Na razie miałem możliwość podpięcia różnych obiektywów z mocowaniem Nikona do korpusu Sony A6300. Czekam jeszcze na model z rodziny A7 i dopiero wtedy przeprowadzę pełniejsze testy. Po tych kilku próbach mogę stwierdzić, że czym nowszy model obiektywu, tym lepiej współpracuje z nowym adapterem Commlite. Oczywiście nie oczekujcie szybkości w trybie AF-C, bo jednak “obiektyw” chwilę się zastanawia, czasem wróci do punktu początkowego, by znowu spróbować wyostrzyć. Najlepiej jednak używać tego typu „protezy” dla scen w miarę nieruchomych lub takich, w których ruch obiektu jest do przewidzenia i nie odbywa się dość szybko.
Bardzo istotny jest poziom oświetlenia sceny. Oczywiście czym więcej światła do dyspozycji i czym scena jest bardziej kontrastowa, to wyostrzanie przebiega sprawniej. Próbowałem też wykorzystać ten adapter podczas filmowania, kiedy tryb automatycznego ostrzenia był nastawiony na AF-C. Tutaj muszę napisać, że adapter poległ. No cóż, na szczęście w filmie częściej używa się trybu manualnego.
Poniżej możecie obejrzeć krótki filmik jak ostrzy bezlusterkowiec Sony A6300 z moim ulubionym obiektywem portretów, czyli Tamronem SP 45mm f/1.8. Z racji mniejszej matrycy w przeliczeniu na kąt patrzenia obiektywu przypomina on obiektyw 67,5 mm. Też bardzo ciekawa ogniskowa.
Próba ta odbyła się podczas normalnej sesji portretowej, stąd niniejszy test nie jest całkiem profesjonalny. Jednak nawet filmik daje pogląd jak zachowuje się cały zestaw. Dla potrzeb tego testu scena była oświetlona tylko jedna lampą ledową typu Yongnuo YN-600 Air, ustawioną na moc 41/0%. To oświetlenie było traktowane jako „pilot”. Natomiast gotowe zdjęcie było wykonywane techniką strobizmu, za pomocą lamp typu Stroboss (Quadralite/Godox) i modyfikatorów Flashbender marki Rogue.
Jak sami widzicie szybkość nie jest porywająca, jednak musze nadmienić, że ostrzenie odbywało się przez cały zakres odległości. W prawdziwym życiu odbywa się to trochę szybciej. Cieszy natomiast fakt, że ustawienie ostrości jest celne, nawet w warunkach o mniejszym poziomie oświetlenia danej sceny.
Czy adapter spełnia moje oczekiwania?
Tak. Przy moim trybie fotografowania oraz tematach fotograficznych jego działanie jest w pełni zadowalające. Co istotne, do systemu nikona są też tak ciekawe obiektywy, że warto mieć możliwość ich podpięcia do aparatu Sony.
A na koniec szybki subiektywny przegląd współpracy obiektywów jakie testowałem.
Całkiem sprawnie adapter i aparat współpracował z następującymi obiektywami:
Nikkor AF-S 24-70 mm f2.8
Nikkor AF-S 16-25 mm f4.0
Nikkor AF-S 85 mm f1.8
Sigma 35 mm f1.4 Art
Sigma 20 mm f1.4 Art
Tamron SP 45 mm f1.8
Przy czym w przypadku sigmy dało się wyczuć podczas kiedy przycisk migawki był wciśnięty do połowy, że cały czas coś do-ostrza – nie mniej wyniki ostrości moim zdaniem były bardzo dobre.
Adapter nie chciał współpracować z obiektywami:
Nikkor AF-S Micro 60 mm f2.8
Tamron SP 70-300 f4.0-5.6
W przypadku tych dwóch obiektywów ostrość była ustawiana, ale trwało to bardzo długo lub nie dało się ustawić ostrości w ogóle.
Poszczególne testy przeprowadzałem na aparatach: Sony A6300 oraz Sony A7RIII